Elana Toruń - Zagłębie Sosnowiec 0:1 (0:0)
Elana Toruń - Zagłębie Sosnowiec 0:1 (0:0)

0:1 Filipowicz (89)

Elana: Kryszak - Woroniecki, Kowalski, Świderek, Wróbel - Loda, Atanacković (68. Grube), Młodzieniak, Rackiewicz (46. Czarnecki), Charzewski (80. Marcinkowski) - Verstak

Piłkarze Elany wciąż pozostają bez punktowej zdobyczy w 2009 roku. W sobotę przegrali u siebie z jednym z faworytów II ligi zachodniej, Zagłębiem Sosnowiec 0:1 (0:0).

Kiedy kilka tygodni temu pisaliśmy w "Nowościach" o tym, że w zespole jest zbyt mało napastników, nie sądziliśmy, że życie tak szybko zweryfikuje nasze obawy.
Po kontuzji Karola Bilskiego, trenerowi Wiesławowi Borończykowi z atakujących został jedynie Białorusin Dmitrij Verstak, który nie prezentuje się tak, jak jesienią. Jeśli do tego doda się bardzo przeciętnie grających Aleksandara Atanackovicia i Piotra Charzewskiego, to obraz ofensywnej siły Elany nie może wyglądać dobrze. I to było wyraźnie widać zarówno w sobotniej potyczce, jak i przed tygodniem w Janikowie.
Mecz z Zagłębiem mimo to rozpoczął się od dobrej gry Elany, czego zwieńczeniem była najpierw niewykorzystana sytuacja sam na sam z bramkarzem gości przez Serba, a po chwili groźny strzał Charzewskiego. W biegiem czasu mecz jednak zaczął się wyrównywać, a im bliżej było przerwy, tym przyjezdni przeprowadzali groźniejsze akcje. Na szczęście grali nieskutecznie i strzelali niecelnie (Tomasz Szatan oraz Krzysztof Myśliwy).
Druga część rozpoczęła się znów od groźnych akcji torunian. W boczną siatkę strzelił Charzewski, a po chwili idealnego dogrania od Adama Młodzieniaka nie wykorzystał Verstak, który z 14 metrów przeniósł piłkę nad bramką. Później goście zaczęli grać uważniej w obronie, a miejscowi mieli kłopoty z jej ograniem. Z kolei w ofensywie Zagłębie prezentowało się słabo i wydawało się, że w meczu bramki nie padną. Ale w 89. min goście strzelili zwycięskiego gola. Po dośrodkowaniu z wolnego Adriana Pajączkowskiego, strzałem głową Kryszaka pokonał Michał Filipowicz.
W samej końcówce torunianie rzucili się do odrabiania strat. Najpierw bramkarz gości z trudem obronił uderzenie z dystansu Łukasza Grube, a w doliczonym czasie gry minimalnie przestrzelił Michał Marcinkowski. Na więcej żółto-niebieskich nie było już stać i po raz drugi w tym roku opuszczali boisko jako pokonani.
- Czasem jest tak, że szczęście dopisuje rywalom - mówił po meczu kapitan Elany Wojciech Świderek. - Nie można jednak załamywać rąk i trzeba optymistycznie patrzeć w przyszłość.
Znacznie lepiej od piłkarzy spisali się kibice Elany. Przez cały mecz żywiołowo dopingowali swój zespół, a ponadto - co warte podkreślenia - w końcówce nie dali się sprowokować kibicom gości i dzięki temu na stadionie nie doszło do burd.
Źródło: "Nowości"

<<< powrót